sobota, 14 kwietnia 2012

niezatapialne dźwięki.


źródło: film.interia.pl
  Równo 100 lat temu pewni na wyrost optymistyczni inżynierowie przekonali się, że nie warto szastać słowem „niezatapialny” na prawo i lewo. I choć niektóre osoby (jak pewien forumowicz o nicku „Mietek” z Onet.pl) uważają, że Titanic został zatopiony przez górę lodową stworzoną w sztucznych warunkach po to, by żydowscy producenci filmowi z Hollywood mogli zarobić grube miliony, to ja jednak zostanę przy tej romantycznej wersji sprzedanej mi przez Jamesa Camerona. 15 lat wstecz, w 1997 roku boski Leo DiCaprio po raz pierwszy (i jak przekonuje nas Polsat co święta, na pewno nie ostatni) nie wykorzystał swojej szansy i nie wlazł na drzwi, zamiast tego woląc się osunąć w ciemną, oceaniczną toń. Jak kto woli.

  Powiedzmy sobie szczerze: kto nie słyszał „My heart will go on” w wykonaniu Celine Dion? Radio Zet puszcza tę piosenkę średnio raz na tydzień, czasem raz na 4 dni. Lubi ją też Radio Złote Przeboje, a od dwóch dni Celina jest molestowana przez telewizję. Powód? Dziś mija setna rocznica zatonięcia Titanica.

źródło: wikipedia.org
  Soundtrack Titanica ukazał się 18 listopada 1997 roku i płynąc na fali popularności filmu, stał się z 30 milionami sprzedanych egzemplarzy (w Polsce 600 tysięcy) jednym z najchętniej kupowanych albumów wszech czasów i najlepiej sprzedającym się orkiestrowym soundtrackiem. Początkowo James Cameron chciał by muzykę do filmu stworzyła Enya. „Surowa” wersja filmu została opatrzona utworami tej irlandzkiej kompozytorki i wokalistki, aczkolwiek kiedy nie zgodziła się ona na współpracę z Cameronem, reżyser zdecydował się na Jamesa Hornera. Można powiedzieć, że z ciężkim sercem – relacje między Cameronem a Hornerem nie były najlepsze od czasów Obcego – decydującego starcia, ale po przesłuchaniu kompozycji do Braveheart. Waleczne serce, reżyser podjął współpracę.


 James Horner stworzył soundtrack inspirując się Enyą – pozbawione słów partie wokalne wykonała norweska piosenkarka Sissel Kyrkjebø, wybrana spośród 25 - 30 innych wokalistek. Kyrkjebø jest znaną sopranistką, która współpracowała między innymi z Plácido Domingiem, Josém Carrerasem czy Joshem Grobanem.

 
  Początkowo James Cameron nie chciał tworzyć „motywu przewodniego”, piosenki, która leciałaby przy napisach końcowych i reprezentowała film poza jego obrębem. Bał się, że zostanie oskarżony o podążanie w kierunku komercji. Jednak James Horner, nie mówiąc nic reżyserowi, w porozumieniu z Willem Jenningsem skomponował piosenkę i poprosił Celine Dion o zaśpiewanie jej. Cameron, gdy tylko ją usłyszał, natychmiast zmienił zdanie i tak „My heart will go on” stało się najbardziej rozpoznawalną piosenką Titanica. Singiel sprzedał się w ilości 15 milionów egzemplarzy na całym świecie, a jego wpływy widać w wielu „miłosnych balladach dla tragedii”, np. „I don't want to miss a thing” Aerosmith (Armageddon) czy „There you'll be” Faith Hill (Pearl Harbor).


  Soundtrack do Titanica odniósł ogromny sukces – na całym świecie został pokryty kilkukrotnie platyną. James Horner otrzymał za niego Oscara, Złoty Glob i Złotego Satelitę, a „My heart will go one” otrzymała nagrodę Akademii oraz Grammy w kategorii „Najlepsza piosenka”.
 
  Z okazji 100 rocznicy katastrofy i 15 lat po premierze filmu przygotowano specjalną niespodziankę dla fanów – oprócz super-ekstra-fajnej wersji 3D filmu, reedycję soundtracku, który większość z nich posiada wciąż na kasetach magnetofonowych. Na dwóch płytach CD pojawią się po pierwsze zremasterowane utwory z 1997 roku, a po drugie kompozycje zespołu I Salonisti, który w filmie grał muzyków przygrywających na pokładzie Titanica. James Horner postarał się i sprawdził, jakie utwory były grane podczas tragicznego rejsu.

 
  A na koniec, żeby nie było tak smutno, dorzucam mój ulubiony utwór z Titanica - „An Irish Party In Third Class”. Komentarzem do niego niech będą słowa meginmd, które znalazłam pod nagraniem na YouTube: „I dare you...I DARE YOU...to listen to this and NOT tap your foot along!”.


 


 Ach, no i jeszcze to...


niedziela, 1 kwietnia 2012

john williams is the man.

źródło: raymondscott.blogspot.com
Ikona. Cóż więcej powiedzieć? Kto nie słyszał (i nie zapamiętał) takich perełek jak motywy z Gwiezdnych Wojen, Indiany Jonesa czy chociażby z naszego (chyba można już powiedzieć narodowego) świątecznego pupila - Kevina samego w domu/Nowym Jorku? Opisywanie bohatera muzyką, wprowadzanie widzów w akcję - to definitywnie wychodzi mu najlepiej. I choć od kilku ostatnich lat nie stworzył nic szczególnego (powiedzmy sobie szczerze, ani Czas Wojny, ani Przygody Tintina muzycznie nie urywają żadnej części ciała) John Williams pozostaje zdecydowanie jednym z czołowych kompozytorów muzyki filmowej, o czym świadczą te, wydawałoby się nierzeczywiste, liczby:
  • Oscary: 47 (!!!) nominacji, w tym 5 statuetek
  • Złote Globy: 20 nominacji, w tym 4 statuetki
  • BAFTA: 10 nominacji, w tym 5 statuetek
  • Grammy: 31 nominacji, w tym 10 statuetek
  • nagrody Światowej Akademii Muzyki Filmowej: 11 nominacji, w tym 4 zwycięskie
John Williams urodził się 8 lutego 1932 roku (niedawno skończył 80 lat) w Nowym Jorku. Ukończył Uniwersytet Kalifornijski oraz prestiżową nowojorską  Juliard School of Music. Wypłynął na początku lat 50, tworząc muzykę do programów i seriali telewizyjnych. Do świata filmu zaproszono go po raz pierwszy w 1957 roku - skomponował wtedy wraz z Marlinem Skilesem i Alexandrem Couragem muzykę do kryminału My Gun Is Quick. Nie musiał długo czekać, by zostać docenionym - pierwsza nominacja do Oscara nadeszła w 1969 roku za film Dolina Lalek. Dziś John Williams jest autorem muzyki do prawie 100 filmów i zdecydowanie jednym z najczęściej nagradzanych kompozytorów. Poza muzyką filmową, przez 14 lat był szefem muzycznym orkiestry symfonicznej w Bostonie i odnosił wraz z nią wielkie sukcesy, a ostatnio pracuje tam jako dyrygent. Do jego mniej znanych osiągnięć należy tworzenie oprawy muzycznej do Igrzysk (np. Letnie w Los Angeles, Seulu, Atlancie i Zimowe w Salt Lake City).

Steven Spielberg na planie filmu Szczęki
Ważną częścią życia Johna Williamsa (jakkolwiek głupio to brzmi) stanowi Steven Spielberg. Panowie nakręcili razem 53 filmy, w tym 3 nagrodzone Oscarami. Spielberg nazywa go "poetą we mnie" - jego epickie dzieła zalane efektami specjalnymi i sporą dawką emocji pozwoliły kompozytorowi na wykorzystanie jego ulubionych elementów - fanfar, wielkich orkiestr i marszów. Williams skomponował muzykę do prawie wszystkich filmów Spielberga i można śmiało powiedzieć, że to dzięki niemu zrobił się sławny. Swoje 3 grosze dołożył do tego również George Lucas, dając kompozytorowi możliwość stworzenia oprawy muzycznej do swoich Gwiezdnych Wojen.

Małym uwieńczeniem kolaboracji Williamsa ze Spielbergiem i Lucasem jest ten klip. Moosebutter i Corey Vidal stworzyli wideo, w którym wyśpiewują acapella teksty z Gwiezdnych Wojen na melodię motywów przewodnich z Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia, Poszukiwaczy Zaginionej Arki, Supermana, E.T., Szczęk i Jurrasic Parku. Jest to element kampanii promocyjnej stworzonej przez fanów Star Wars przed wejściem do kin III części, Zemsty Sithów.




Następującą cześć tego posta próbuję stworzyć od 2 godzin. Otóż chciałam wybrać 5 moich ulubionych ścieżek dźwiękowych autorstwa Williamsa, ale po prostu nie potrafię tego zrobić :) Nie potrafię zrezygnować z Uśpionych na rzecz Amistad, czy wymienić Szeregowca Ryana na Poszukiwaczy Zaginionej Arki. Najłatwiej byłoby dla każdego z Was, by wpisać sobie jego nazwisko w wyszukiwarkę YouTube i zaszaleć przez następne kilka godzin, słuchając naprawdę świetnej muzyki. Jednak nie będę "taka" i zaproponuję Wam do odsłuchania 5 najczęściej wybieranych przeze mnie melodii.

  1. Skrzypek na dachu (Fiddler on the roof; reż. Norman Jewison, 1971)
    Mimo, iż muzyka nie jest do końca autorstwa Williamsa (jest to jego aranżacja) to chcąc nie chcąc, trudno jest mi nie wymienić tego filmu. I choć można by tu rzucić tytułem znanym wszystkim - If I were a rich man (polskie Gdybym był bogaczem [siabadaba]), to jednak Sunrise, Sunset było drugą rzeczą, po Heidi z Shirley Temple, która sprawiała, że płakałam, gdy miałam jakieś 5-6 lat. I dalej to robię.


  2. Hook (reż. Steven Spielberg, 1991)
    Hm, ile razy słyszę tę kompozycję, tyle razy mam ochotę wyskoczyć przez okno :) Jak łatwo się domyślić, nie dlatego, że jest okropna. Jednak, póki mieszkam na 3 piętrze, odpuszczę sobie takie pomysły. Nie wiem, czy wynika to z faktu, że Piotruś Pan jest moją ulubioną fikcyjną postacią, jak to mówią, EVERRR, a ja mam tendencję to ścisłego wiązania muzyki z bohaterem, ale to jest jeden z naprawdę lepszych soundtracków Williamsa. Podobnie do mnie zainteresowanych Piotrusiem Panem polecam dobry, bo polski musical teatru Roma autorstwa fenomenalnego tandemu Stokłosa + Przybora. Nagrania gdzieś jeszcze krążą w sieci.


  3. Wyznania Gejszy (Memoirs of a Geisha, reż. Rob Marshall, 2005)
    Można powiedzieć, że ten film ciągnie się w nieskończoność i można by go przerwać w 2 czy 3 miejscach z lepszym bądź gorszym skutkiem dla losów Sayuri. Ale co z tego? :) Wydaje mi się, że siedzenie w kinie bez ruchu przez prawie 2,5 godziny, oglądając fantastyczne zdjęcia i słuchając genialnej ścieżki dźwiękowej, rekompensuje niewychodzenie do łazienki po wypiciu 2-litrowej coli.


  4. Harry Potter i Kamień Filozoficzny (Harry Potter and the Sorcerer's Stone; reż. Chris Columbus, 2001)
    Coby nie powiedzieć o realizacji całej serii, trzeba przyznać, że Hedwig's Theme jest przykładem tego, jak fajna drogę może przejść motyw główny przez całą 7 (w przypadku filmów jednak 8) częściową serię, zmieniając się razem z bohaterem i atmosferą filmu. Z czasem bowiem temat przewodni Harry'ego Pottera stawał się (zresztą, tak jak i plakat) coraz bardziej mroczny i tajemniczy. Ja prezentuję pierwotną wersję utworu, od której wszystko się zaczęło.


  5. seria Gwiezdne Wojny (Star Wars; reż. [przede wszystkim] George Lucas)
    W ogóle nie będę obiektywna - Gwiezdne Wojny to jedne z moich ulubionych filmów, które mogę oglądać po milion razy i nigdy mi się nie znudzą. A ścieżka dźwiękowa to jeden z nienaruszalnych artefaktów tej serii. Nawet w nowszych częściach, które niestety jakościowo ustępują starszym (jak łatwo się domyślić, jestem fanką starej trylogii), soundtrack trzyma się wręcz genialnie. Dlatego postanowiłam zaprezentować dwa utwory (takie zboczenie, przykro mi :).